poniedziałek, 7 listopada 2011

Miłość cierpliwa jest

Mój organizm nie odróżnia już nocy od dnia i dnia od nocy.
Obecnie moim marzeniem jest, by w tym tygodniu nie było wtorku i środy. Realne?
We wtorek (ojej, to już jutro!) mam kolokwium z gramatyki historycznej. I o ile na zajęciach wiedziałam mniej-więcej z czym te jery się je, o tyle teraz kompletnie nie mam pojęcia o co w tym wszystkim chodzi.
W środę natomiast czeka mnie kolokwium z angielskiego. Na szczęście tylko ze słówek i na szczęście o jedzeniu, więc o tematyce raczej przyjemnej. Na nieszczęście jak na razie moje zainteresowanie tym skończyło się na wypisaniu stu osiemdziesięciu siedmiu słówek, których nie znam. It's very interesting, I know.
Ale najnajnajnajgorsze w tym wszystkim jest to, że miałam całe dziesięć dni wolnego i poza napisaniem mowy okolicznościowej na kulturę wypowiedzi nie zrobiłam nic. Porażka, kompletna porażka.

Z niecierpliwością czekam na piątek i żyję tylko myślami o górach.


Mnie się bardzo podoba to, że Tatuś Muminka widział więcej, niż tylko koniec swojego pyszczka i ogonka.
-Roman

1 komentarz: