czwartek, 21 lipca 2011

Ocal mnie, nim utracę wiarę w sens...

Chyba klimakterium przechodzę, bo mam nastroje zmienne jak jeszcze nigdy. Śmieję się tylko po to, by za chwilę płakać zupełnie bez powodu. Chyba, że powodem można nazwać kłótnię z mamą, brak pracy, niezaliczony semestr i tę cholerną samotność. Nie mogę sobie poradzić z wzięciem się w garść. A wiem, że muszę.

Przeczytałam Zmierzch i zakochałam się w Robercie P. Bez sensu, wiem.
To było moje drugie podejście do tej książki i powiem szczerze, że trudno jest mi ją ocenić. Za pierwszym razem odstraszył mnie styl pisania (lub tłumaczenie, nie wiem) i zrezygnowałam po 30 stronach. Tym razem starałam się tak bardzo nie zwracać na to uwagi i CZYTAWSZY, koncentrować się na tym co czytam. Historia sama w sobie nawet mi się spodobała. Czułam na sobie chłodny dotyk Edwarda i rzęsisty deszcz padający w Forks. Wciągnęłam się. I przeżywałam tę książkę. A dawno nie czytałam książki, która pochłonęłaby mnie tak do końca. Zmierzchowi się udało. Ale jednak wampiry to w dalszym ciągu temat, który mnie drażni i odrzuca. Mimo to chętnie sięgnę po kolejną część, kiedy będę miała ochotę na odmóżdżenie.

Zmotywowałam się wczoraj, żeby wyjść z domu. Pojechałam na zakupy. To, co przeżyłam w autobusie sprawiło, że straciłam wiarę w sens tych zakupów. Ludzi oczywiście jak za komuny, dziury w drogach i korki o każdej porze dnia i nocy, to już chyba norma. I, kurcze, wiadomo jak jest w autobusie: zimą zimno, latem gorąco. Wszystkie pozamykane okna sprawiły, że byłam bliska omdlenia. I jeszcze jakiś facet wciskał mnie w barierkę. Kilka minut jazdy dłużej i chyba bym wybuchła.
Kupiłam czarny kapelusz i wino. Czerwone. I zostałam poproszona przez panią kasjerkę o dowód. Dziwnie się czułam. Ale z drugiej strony, gdy inna pani kasjerka powiedziała do mnie kilka tygodni temu na ty, trochę się we mnie zagotowało. Eh, sama już nie wiem czego chcę.

Potrzebuję słońca. CHCĘ słońca! W tym momencie!

PS Przepłakałam właśnie całą Szkołę uczuć. Aż mnie oczy pieką.

5 komentarzy:

  1. dobrze, że ruszyłas się z domu, mam nadzieje że dasz rade z tym wszystkim, semestr jeszcze mozna zaliczyć, z pracą już gorzej

    zmierzchu nie czytałam i nie mam zamiaru

    OdpowiedzUsuń
  2. Czy pasujemy do siebie, czy nie... Szczerze powiedziawszy to nie wiem. Przyjaciółka mówi mi, że pomimo moich postanowień w głowie - przyciągamy się do siebie jak dwa magnezy. Lecz ja już zdążyłam zbyt dobrze go poznać, by wiedzieć, że to nie Ten. A ja nie chcę stracić tak wyśmienitej przyjaźni, przez chwilowe zauroczenia. Jednak tak teraz mówię, a zobaczy się dopiero za rok, czy to prawda, nie? ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Skoro np. mówimy, że ktoś nam się podoba, ale ta osoba nie wie nawet o naszym istnieniu... To czemu nie zastanawiamy się nad tym, że są takie osoby, którym też możemy się podobać, ale my o ich istnieniu natomiast nie wiemy, hm? :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Przykład w sumie podałam Ci na 'podobaniu się', abyś łatwiej pojęła o co mi chodzi, bo jestem typem człowieka, który nie potrafi tłumaczyć. ;>

    Nawet w tej minucie może istnieć człowiek, który o nas rozmyśla. Oczywiście nie musi nas znać. Może być to osoba przypadkowo spotkana w autobusie, która widzi, że ustępujesz wolnego miejsca starszej kobiecie. Dopiero wieczorkiem sobie pomyśli o Tobie: "Kurczę, ale z tej dziewczyny dobry człowiek... Jak to dobrze, że ktoś taki istnieje." :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Odpowiadając na Twoje pytanie: Nie, nie będę miała nic przeciwko. :)

    OdpowiedzUsuń